Czuwajcie i bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.
Drodzy Bracia i Siostry!
Jest taka opowieść, którą bardzo lubią powtarzać rekolekcjoniści (w rożnych wersjach) przy okazji rekolekcji czy też misji parafialnych. Jedna bardzo pobożna pani (taka, co to w pierwszej ławce siedzi w swoim kościele i dużo się modli) dowiedziała się, że tego właśnie dnia przyjdzie do niej Pan Jezus. Czym prędzej – jak przystało na polską gospodynię przystąpiła do porządkowania swojego domu. Starannie posprzątała wszystkie pomieszczenia, pozamiatała schody. Upiekła nawet ciasto – któż wie, może, jak Pan Jezus po zmartwychwstaniu jadł ryby, to może teraz spróbuje jej wypieków. A jak jeszcze pochwali, że dobre, to ona tradycyjnie – jak każda Polka z fałszywą pokorą – powie, że się tym razem jej to ciasto nie udało. Można by zapytać tych naszych polskich gospodyń: Kiedy wam, Drogie Panie, w końcu uda się to ciasto, skoro za każdym razem mówicie, że wychodzi nie takie, jak trzeba?
Jak wszystko przygotowała, usiadła i czekała. Najpierw zapukała sąsiadka. Ciasto piekła i potrzebowała szklankę cukru. Nie mam czasu na takie sprawy dzisiaj. Nie zawracaj mi sąsiadko głowy. Czekam na ważnego gościa – Pana Jezusa.
Przyszła jej mała wnuczka, żeby babcia poczytała jej książkę, ale babcia obrażona na synową, która odebrała jej jedynego syna pogoniła do domu wnuczkę z komentarzem: tyś taka sama, jak twoja matka. A zresztą dziś nie mam czasu, czekam na Pana Jezusa.
W końcu po raz trzeci ktoś zapukał do drzwi. Otwiera, a tu ubogi żebrak, który przyszedł poprosić o coś do zjedzenia, bo to już popołudnie a on jeszcze dzisiaj nic nie jadł. Ale ta pani również i tym razem powiedziała, że nie ma teraz czasu na takie przyziemne spawy, bo czeka na Pana Jezusa. I wygoniła także tego żebraka.
No i czekała. I co? I czekała dalej, mijają kolejne godziny, już pora na wieczorne wydanie Wiadomości. Obejrzała je. Potem jeszcze jakiś film – tradycyjne z powtórki. I nic. Jezus nie przyszedł. Umęczona całodziennym wyczekiwaniem – jak przystało na pobożną niewiastę – uklęknęła do wieczornej modlitwy i poczęła robić wyrzuty Panu Bogu, że ona czekała, a On nie przyszedł. Wtedy Pan Jezus odpowiedział: trzy razy próbowałem cię dzisiaj odwiedzić, ale ty za każdym razem nie wpuściłaś mnie do domu.
I w tym miejscu trzeba by przywołać słowa z dzisiejszej Ewangelii: „Czuwajcie więc i bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.
Niech Eucharystia – zwłaszcza ta niedzielna, w której mamy nie tylko obowiązek, ale przede wszystkim przywilej uczestniczyć – umacnia nas w wiernym kroczeniu za Panem Jezusem. Niech będzie też dla nas lekcją aktywnego czuwania. Z jednej strony troski o własny rozwój duchowy i szacunek do drugiego człowieka, z drugiej zaś strony okazją do budowania głębszej relacji z Jezusem. I nieustannie pamiętajmy o słowach Boga skierowanych dzisiaj do nas: „Czuwajcie i bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”
Dodaj komentarz