XIX Niedziela Zwykła 13.09.2023r.

Ewangelia (Mt 14, 22-33)

Jezus chodzi po jeziorze

Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza

Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał.

Łódź zaś była już o wiele stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli.

Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!»

Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!»

A On rzekł: «Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, podszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!»

Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?»

Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym».

Po ludzku patrząc, nie było to działanie roztropne: przeprawa przez jezioro Galilejskie późnym wieczorem nie była bezpieczna, gdyż często nocą pojawiały się tam sztormy. Z drugiej jednak strony – dla uczniów, zaprawionych w swym zawodzie rybaków, nocne wypłynięcie na jezioro nie było niczym nowym. Nie bali się żywiołów, byli z nimi wręcz oswojeni. Jednak może pojawić się pytanie: dlaczego Jezus kazał im się przeprawić na drugi brzeg? Czy nie mogli wypłynąć rankiem, gdy wody jeziora są spokojne? To spotkanie z żywiołami było, jak się okazało, potrzebne, aby wprowadzić uczniów w nowe dla nich doświadczenie duchowe. Okoliczności zewnętrzne, niesprzyjające i trudne, są dopuszczane przez Boga, a czasem nawet przez Niego chciane, aby wprowadzić nas w doświadczenie duchowe, przez które coś ważnego mamy zobaczyć – prawdę o sobie i o Jezusie. Niektóre wydarzenia są po to, aby umożliwić nam poznanie samych siebie i Jezusa, i w konsekwencji – zbliżyć nas do Niego, wzbudzić w sercu pragnienie Jego obecności.

Wydaje się, że Jezus chciał samotności uczniów, chciał ich lęku, nawet przerażenia, chciał ich poczucia zagrożenia i zwątpienia we własne siły i możliwości – On chciał tego dla nich, ponieważ właśnie w TAKĄ ich rzeczywistość zapragnął wejść, chciał pokazać, że właśnie w TAKIEJ rzeczywistości JEST obecny. Przyszedł do nich pośród tego, co było ich lękiem, ich zagrożeniem. Jezus chciał im pokazać, że On w tym wszystkim JEST, i to ujarzmia.

Człowiek skłonny jest bardziej skupiać się na swoim lęku niż na doświadczeniu mocy Jezusa. Lęk często przesłania prawidłowe widzenie, utrudnia rozeznawanie. Lęk jest największą przeszkodą w rozpoznawaniu obecności Pana. Trzeba prosić o wolność od lęku, o odwagę wyjścia z łodzi – czyli zaufania Jezusowi. Doświadczenie burzy było potrzebne po to, aby uczniowie uświadomili sobie swoje zniewolenie – swój lęk.

Piotr doświadcza i samych fal, i konsekwencji tych fal. W którymś momencie życia moja łódź (to, co daje mi poczucie bezpieczeństwa, oparcia) zacznie być miotana – to musi się stać, abyśmy zaczęli kroczyć po wodzie, czyli – UWIERZYLI Jezusowi, zaufali Jego mocy, Jego prowadzeniu. Gdy Piotr zawierzył Jezusowi, dzieje się rzecz niezwykła, jest zdolny kroczyć PO FALACH, czyli ma władzę nad tym, co uniemożliwiało mu przeprawę na drugi brzeg, co uniemożliwiało mu wędrówkę, co utrudniało mu zobaczenie Jezusa. I dopóki patrzy na Jezusa, dopóki On jest jego „punktem odniesienia”, burza go nie pochłania, ma władzę nad żywiołami. Nieszczęście (tonięcie) zaczyna się wtedy, gdy traci z oczu Jezusa, gdy zaczyna wątpić. Zwątpienie jest przyczyną nieszczęścia. Jezus interweniuje na wołanie Piotra, ale chce mu uświadomić, że właśnie zwątpienie jest przyczyną nieszczęścia.

Kroczenie PO FALACH jest możliwe. Moje fale, moja noc, moja samotność, moje wichry – mogą być dla mnie DROGĄ do Jezusa (a nie tylko moim udręczeniem). Mój lęk, to, co wywołuje we mnie przerażenie, co jest moim utrudzeniem, „wiatrem przeciwnym” – może być moją drogą do Jezusa. Gdy Mu ufam, gdy Jestem w Niego wpatrzony, będę kroczył po falach, czyli – mocą zaufania Jezusowi – będę mieć władzę nad „falami” i „wichrem przeciwnym”.

Trudne doświadczenia są po to, aby objawiła się chwała Boga, moc Jezusa, są dla naszej wiary, aby ona dojrzała, umocniła się; są dla naszej wolności – aby ustąpił lęk, który blokuje nas na relację z Jezusem. Poprzez trudne doświadczenie dotknęli Jego bóstwa, Jego mocy, weszli w głębszą zażyłość z Jezusem. Piotr wraca do łodzi, ale już nie sam, z Jezusem. W Jezusie odtąd upatruje swojego bezpieczeństwa, a nie w sobie, nie we własnych możliwościach i życiowym doświadczeniu, nie w ludziach.

„Przeprawić się na drugi brzeg” – to moment decydujący w życiu duchowym. Przeprawić się na drugi brzeg, czyli „dotrzeć” do wewnętrznej wolności, która daje odpocznienie, smak ciszy wewnętrznej. Jezus pragnie tego dla mnie, pragnie mojej przeprawy „na drugi brzeg”. W przeprawie „na drugi brzeg” ujawniają się żywioły tkwiące we mnie, wywołujące burzę, która jest przeszkodą w dotarciu do wolności. W tę burzę muszę wejść, aby Jezus mógł ją ujarzmić. Kolejnym etapem jest wyjście z łodzi. Co jest moją łodzią? Co daje mi poczucie bezpieczeństwa? Istotne jest to, że Piotr SAM chce opuścić łódź i wejść w burzę. Decyzja musi wyjść ode mnie, opuszczenie łodzi musi być pragnieniem serca. W pewnym momencie może pojawić się – tak jak u Piotra – pragnienie wyjścia z łodzi, pragnienie porzucenia własnych zabezpieczeń, i skierowanie się ku Jezusowi. Jest to moment decydujący, bo jest to moment stanięcia oko w oko z żywiołem. I w tym właśnie momencie zaczyna się niesamowita przygoda w życiu duchowym – „kroczenie po wodzie”, zdobywanie coraz większej wolności wewnętrznej, opierając się na Jezusie, na Jego mocy.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*